poniedziałek, 18 listopada 2013

Historia Zimnej Blondynki


Jako dziewczynka preferowałam lalki seksowne (albo raczej takie, które jako seksowne identyfikował mój przesiąknięty latami osiemdziesiątymi dziecięcy umysł).  Fascynowały mnie bohaterki w duchu Famme Fatale, kobiety zepsute i wyrafinowane, a gdy wchodziłam do Pewexu moją uwagę ściągały lalki wiodące życie rockendrolowe i zawadiackie, jeżdżące na nartach sportsmenki, huśtające się na lianach dzikuski albo jaskrawo wymalowane ladacznice. Barbie w kopiastych sukniach, w falbankach i kwiatach interesowały mnie marginalnie. Do delikatnych piękności pokroju  Dream Glow czy Peaches’n’Cream oraz innych królowych balu zapłonęłam miłością znacznie później. Właściwie była tylko jedna lalka z tych ‘wyjściowych’, która poruszała moją wyobraźnię : Magic Moves.

Nigdy nie widziałam Magic Moves na półce Pewexu. Nie  miała jej żadna z moich koleżanek. Niemniej uważałam Magic Moves za lalkę seksowną. Była to też lalka, o której marzyłam najmocniej. Moje wyobrażenie o niej wzięło się z małego zdjęcia w równie malutkim katalogu Mattela. Stała tam w błękitnej etoli i przeczesywała swoje hollywoodzkie loki. Nawet na tym małym obrazeczku dało się dojrzeć piękne, niebieskie cienie na jej powiekach, a potem dopowiedzieć powłóczyste rzęsy i zimne spojrzenie równie zimnej blondynki. 


Magic Moves Barbie - zdjęcie promocyjne

Lalkę kupiłam jako dorosła osoba. Nie będę pisała, że spełniłam po latach swoje marzenia, bo w moim odczuciu, kupowanie w wieku dorosłym tego, o czym marzyłam  w dzieciństwie, to tylko namiastka, odległe echo radości, której doznałabym gdyby lalka pojawiła się u mnie we właściwym czasie. Dość, że nie wiem czy czułam się kiedyś bardziej zawiedziona lalką niż w dniu, w którym Magic Moves do mnie przyjechała… 
 Wyjęta z pudełka Magic Moves wygląda tak:

Magic Moves 1985, Taiwan -  fryzura 'pudełkowej' lalki

Ta Magic Moves była śliczną, sympatyczną dziewczyną, ale nie miała na głowie nawet śladu loków obiecywanych na pudełku. Co gorsza,  nie miała też nic z Famme Fatale :D Jej okrągłe oczka zerkały na mnie wesoło, a  różowiutkie usta uśmiechały się dziewczęco. Lalka wróciła do pudełka, a ja do myśli, że wyobraźnia bywa jednak znacznie ciekawsza niż rzeczywistość.


I oto parę lat później, natknęłam się na jakże obiecujące zdjęcie. Było to zdjęcie Magic Moves, konkretnie, jej wersji z Filipin, określanej jako ‘low color version’. Nie wiem, czy ‘low’, czy jednak ‘high’, bo choć usta lalki były bardzo blade, a włosy bardzo jasne, to  powieki były dokładnie tak błękitne, jak te które sobie wyobrażałam ślęcząc nad mattelowskim katalogiem. Tak! To  była moja Magic Moves. Taka jak ją sobie wymarzyłam!  Góra po dwóch tygodniach lalka była już u mnie :D 

Magic Moves 1985, Filipiny - używana, czesana lalka

Porównanie Magic Moves z Filipin ( z lewej)  i Taiwanu (z prawej)
* lalka z Taiwanu w moich lokach 

Dziś moja wymarzona Zimna Blondynka  mieszka sobie u mnie w najlepsze i zapomina o swojej przeszłości :)



9 komentarzy:

  1. Powinnaś robić fotki na PROMO dla Mattela...
    Magic Moves miałam jedynie w postaci kadłubka, nieskoordynowanie machającego łapkami, a szkoda ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Teraz sztuka zdjęć promocyjnych bardzo podupadła. Kiedyś rzeczywiście robili je ludzie, którzy kręcili i stylizowali lalkowe włosy, a potem ustawiali lalki w fascynujące sceny rodzajowe. No a potem dziewczynki takie jak ja były rozczarowane, że lalka z pudełka nie wygląda tak jak ta na pudełku ;)

      Ale w sumie to właśnie z powodu tego machającego rękami, nieszczęsnego kadłubka, rozumiem, że Maigc Moves nie mogła mieć obiecanych loków. Rozczochrałaby je do szczętu w trakcie dwóch pierwszych godzin zabawy mechanizmem...

      Usuń
  2. Muszę przyznać, że aż mnie zazdrość zżera, kiedy patrzę na Twoje lalki! Zdradzisz sekret tych "katalogowych" loków? Domyślam się, że utrwalasz je parą. (A może wrzątkiem?) Ale na co je nawijasz? Papiloty? Słomki?
    Osobiście używam piankowych papilotów, ale efekty najczęściej nie zadowalają mnie w 100%, przez co czasem powtarzam cały proces kilkakrotnie...
    BarbieCollector

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba się szarpnę i zrobię tutorial ;) Wrzątku używam tylko na wstępnym etapie regeneracji włosów (tylko do saranu). Do stylizacji fryzur używam wyłącznie pary wodnej - jest gorętsza od wrzątku, a delikatniejsza - nie obciążą loków. Wałki robię ze słomek rożnej grubości. Piankowych papilotów spróbowałam kiedyś raz i wyrzuciłam ;D Piankowe papiloty są nieprzewidywalne...

      Usuń
    2. Właśnie ta nieprzewidywalność zaczyna mi w papilotach przeszkadzać :/ Szczególnie, kiedy gąbka nie jest już najnowsza, a wewnętrzny drut nie jest już idealnie prosty...
      Dzięki za odpowiedź ;)
      I, oczywiście, czekam na tutorial ;)

      Usuń
  3. A ja nie mogę się nadziwić, jak bardzo się te lalki różnią od siebie… niby ta sama, a jednak zupełnie inna! A w ogóle jej rysunek oka przypomina mi moje kochane Fashion Play – od razu zapałałam do niej sympatią! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Też mam dwie- jedną planowałam wysłać w świat, ale ponieważ nie zdecydowałam się, którą- ostatecznie zostały obie. Najzabawniejsze jest to, że obie mają ciałka z informacją o pochodzeniu z Tajwanu, choć być może jednaj ktoś tylko główkę przełożył. W zasadzie obie są śliczne- nigdy ich jakoś z "zimnymi pięknościami" nie kojarzyłam. Ale loki świetne- faktycznie, moim takie powinnam zrobić =)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow, wszystko mi się podobało, dlaczego nie piszesz dalej bloga ???
    Ostatni wpis dawno był :(
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow, wszystko mi się podobało, dlaczego nie piszesz dalej bloga ???
    Ostatni wpis dawno był :(
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń