Jako dziewczynka preferowałam lalki seksowne (albo raczej
takie, które jako seksowne identyfikował mój przesiąknięty latami
osiemdziesiątymi dziecięcy umysł). Fascynowały mnie bohaterki w duchu Famme
Fatale, kobiety zepsute i wyrafinowane, a gdy wchodziłam do Pewexu moją uwagę
ściągały lalki wiodące życie rockendrolowe i zawadiackie, jeżdżące na nartach
sportsmenki, huśtające się na lianach dzikuski albo jaskrawo wymalowane
ladacznice. Barbie w kopiastych sukniach, w falbankach i kwiatach interesowały
mnie marginalnie. Do delikatnych piękności pokroju Dream Glow czy Peaches’n’Cream oraz innych
królowych balu zapłonęłam miłością znacznie później. Właściwie była tylko jedna
lalka z tych ‘wyjściowych’, która poruszała moją wyobraźnię : Magic Moves.
Nigdy nie widziałam Magic Moves na półce Pewexu. Nie miała jej żadna z moich koleżanek. Niemniej uważałam
Magic Moves za lalkę seksowną. Była to też lalka, o której marzyłam najmocniej. Moje wyobrażenie o niej wzięło się z małego
zdjęcia w równie malutkim katalogu Mattela. Stała tam w błękitnej etoli i
przeczesywała swoje hollywoodzkie loki. Nawet na tym małym obrazeczku dało się
dojrzeć piękne, niebieskie cienie na jej powiekach, a potem dopowiedzieć
powłóczyste rzęsy i zimne spojrzenie równie zimnej blondynki.
Magic Moves Barbie - zdjęcie promocyjne |
Lalkę kupiłam jako dorosła osoba. Nie będę pisała, że
spełniłam po latach swoje marzenia, bo w moim odczuciu, kupowanie w wieku dorosłym
tego, o czym marzyłam w dzieciństwie, to
tylko namiastka, odległe echo radości, której doznałabym gdyby lalka pojawiła
się u mnie we właściwym czasie. Dość, że nie wiem czy czułam się kiedyś
bardziej zawiedziona lalką niż w dniu, w którym Magic Moves do mnie przyjechała…
Wyjęta z pudełka Magic Moves wygląda tak:Magic Moves 1985, Taiwan - fryzura 'pudełkowej' lalki |
Ta Magic Moves była śliczną, sympatyczną dziewczyną, ale nie miała na
głowie nawet śladu loków obiecywanych na pudełku. Co gorsza, nie miała też nic z Famme Fatale :D Jej
okrągłe oczka zerkały na mnie wesoło, a różowiutkie usta uśmiechały się dziewczęco.
Lalka wróciła do pudełka, a ja do myśli, że wyobraźnia bywa jednak znacznie
ciekawsza niż rzeczywistość.
I oto parę lat później, natknęłam się na jakże obiecujące
zdjęcie. Było to zdjęcie Magic Moves, konkretnie, jej wersji z Filipin,
określanej jako ‘low color version’. Nie wiem, czy ‘low’, czy jednak ‘high’, bo
choć usta lalki były bardzo blade, a włosy bardzo jasne, to powieki były dokładnie tak błękitne, jak te
które sobie wyobrażałam ślęcząc nad mattelowskim katalogiem.
Tak! To była moja Magic Moves. Taka jak ją sobie
wymarzyłam!
Góra po dwóch tygodniach lalka była już u mnie :D
Magic Moves 1985, Filipiny - używana, czesana lalka |
Porównanie Magic Moves z Filipin ( z lewej) i Taiwanu (z prawej) * lalka z Taiwanu w moich lokach |
Dziś moja wymarzona Zimna Blondynka mieszka sobie u mnie w najlepsze i zapomina o swojej przeszłości :)
Powinnaś robić fotki na PROMO dla Mattela...
OdpowiedzUsuńMagic Moves miałam jedynie w postaci kadłubka, nieskoordynowanie machającego łapkami, a szkoda ;)
Dziękuję :)
UsuńTeraz sztuka zdjęć promocyjnych bardzo podupadła. Kiedyś rzeczywiście robili je ludzie, którzy kręcili i stylizowali lalkowe włosy, a potem ustawiali lalki w fascynujące sceny rodzajowe. No a potem dziewczynki takie jak ja były rozczarowane, że lalka z pudełka nie wygląda tak jak ta na pudełku ;)
Ale w sumie to właśnie z powodu tego machającego rękami, nieszczęsnego kadłubka, rozumiem, że Maigc Moves nie mogła mieć obiecanych loków. Rozczochrałaby je do szczętu w trakcie dwóch pierwszych godzin zabawy mechanizmem...
Muszę przyznać, że aż mnie zazdrość zżera, kiedy patrzę na Twoje lalki! Zdradzisz sekret tych "katalogowych" loków? Domyślam się, że utrwalasz je parą. (A może wrzątkiem?) Ale na co je nawijasz? Papiloty? Słomki?
OdpowiedzUsuńOsobiście używam piankowych papilotów, ale efekty najczęściej nie zadowalają mnie w 100%, przez co czasem powtarzam cały proces kilkakrotnie...
BarbieCollector
Chyba się szarpnę i zrobię tutorial ;) Wrzątku używam tylko na wstępnym etapie regeneracji włosów (tylko do saranu). Do stylizacji fryzur używam wyłącznie pary wodnej - jest gorętsza od wrzątku, a delikatniejsza - nie obciążą loków. Wałki robię ze słomek rożnej grubości. Piankowych papilotów spróbowałam kiedyś raz i wyrzuciłam ;D Piankowe papiloty są nieprzewidywalne...
UsuńWłaśnie ta nieprzewidywalność zaczyna mi w papilotach przeszkadzać :/ Szczególnie, kiedy gąbka nie jest już najnowsza, a wewnętrzny drut nie jest już idealnie prosty...
UsuńDzięki za odpowiedź ;)
I, oczywiście, czekam na tutorial ;)
A ja nie mogę się nadziwić, jak bardzo się te lalki różnią od siebie… niby ta sama, a jednak zupełnie inna! A w ogóle jej rysunek oka przypomina mi moje kochane Fashion Play – od razu zapałałam do niej sympatią! :D
OdpowiedzUsuńTeż mam dwie- jedną planowałam wysłać w świat, ale ponieważ nie zdecydowałam się, którą- ostatecznie zostały obie. Najzabawniejsze jest to, że obie mają ciałka z informacją o pochodzeniu z Tajwanu, choć być może jednaj ktoś tylko główkę przełożył. W zasadzie obie są śliczne- nigdy ich jakoś z "zimnymi pięknościami" nie kojarzyłam. Ale loki świetne- faktycznie, moim takie powinnam zrobić =)
OdpowiedzUsuńWow, wszystko mi się podobało, dlaczego nie piszesz dalej bloga ???
OdpowiedzUsuńOstatni wpis dawno był :(
Pozdrawiam!
Wow, wszystko mi się podobało, dlaczego nie piszesz dalej bloga ???
OdpowiedzUsuńOstatni wpis dawno był :(
Pozdrawiam!