sobota, 21 grudnia 2013

Babie - czyli moje pierwsze spotkanie z klonem


Mówi się, że lalka zaczyna liczyć się na rynku wtedy, kiedy doczeka się własnego klona. Mogę więc swobodnie napisać, że Betty Teen liczyła się.

Klona Betty Teen kupiłam pod koniec lat 80-tych w osiedlowym papierniku. Nie miałam pojęcia, że jest to klon Betty, zwłaszcza że imienia Betty nie znałam wówczas wcale.



Klon Betty odlany został z pustego plastiku, w Chinach. Zrobiono to niechlujnie. W swoich zapędach naśladowczych producent skopiował nie tylko pucułowatą twarzyczkę Betty, ale również jej kultową fryzurę a la owieczka. Włosy wrotwane są niezbyt gęsto, ale jak na klona, to jednak przyzwoicie. Trzeba też im przyznać, że nie sfilcowały się ani nie zmechaciły na przestrzeni lat.




Kupując tą lalkę widziałam ją tylko z daleka. Stała w pudełku ze znajomo wyglądającym napisem 'Babie', co prezentowało się mniej więcej tak:



Sukienka jest tylko w połowie autentyczna. Była bowiem tak tandetna, że moja Babcia zlitowała się nad tą nieszczęsną lalką i przeszyła  rozchodzącą się w rękach kreację dodając zaszewki i falbankę. Ten kto wypuścił Babie, potraktował ją z całą powagą. Lalka nie tylko posiadała 'prawie własną' twarz i 'prawie własne'  własne imię, ale również  pudełko i promocyjne zdjęcie.

Promocyjna Babie

Z napisów na pudełku dowiadujemy się, że Babie jest lalką przeznaczoną dla młodszych dzieci. Możemy też poczytać o jej niesamowitych możliwościach artykulacyjnych. Wygląda na to, że lalka miała również numer seryjny, co sugerowałoby, że istniały też inne wersje Babie.

Atuty Babie wyszczególnione na pudełku

Przechodząc do samej lalki... Kiedy już przyniosłam ją do domu  i lepiej jej się przyjrzałam,  ciężko było mi zrozumieć dlaczego właściwie ją kupiłam ;) Pamiętam, że była dość tania. Spodobała mi się jej jasna cera oryginalnie, jak na tamte czasy, połączona z brązowymi włosami i ciemno-niebieskim spojrzeniem, a także fryzura, która przywodziła mi na myśl uczesanie aktorki grającej Lady Marion w serialu Robin Hood.

Jako dziewczynka musiałam być bardziej wrażliwa na tandetę niż teraz. Dziś lalka wydaje mi się znośna, ale wtedy po wyjęciu lalki z pudełka byłam zdruzgotana niechlujnością jej wykonania. Może to dlatego, że od tamtych czasów zdążyłam napatrzeć się na gorsze lalki, ale zapewne również dlatego, że jako dziecko nie zdawałam sobie sprawy z 'klonowatej' proweniencji Barbie. Ba, nie znałam nawet pojęcia podróby!

Słowem: zostałam oszukana.

Babie była podróbą pełną gębą, udawała tylko Betty Teen, skradła jej powierzchowność, ale nic więcej. Cała jej oprawa: pudełko, napisy, zdjęcie - to wszystko obiecywało coś lepszego, niż w swej istocie oferowało.  Było dla mnie absolutnie nie do pojęcia, a jednocześnie czymś niezwykle przykrym, że lalka o zachęcających przecież rysach, jest tak brzydko wykonana...

Co mnie tak nieprzyjemnie zaskoczyło w Babie?



1. Łapki jak łopatki.



2. Niechlujny makijaż z plamą nad ustami oraz czerwona plama na czole, której nie widać, bo zasłaniają ją włosy.




3. Miejscami wystające na milimetr linie odlewów, o które przy odrobinie dobrej woli dałoby się pokaleczyć, krzywo przycięte stopy, włosy wydostające się przez otwór w szyi, plastik będący jakimś dziwnym konglomeratem cech, wydawałoby się, przeciwstawnych: topornie twardy, a jednocześnie podejrzenie przezroczysty...

Wstyd mi było za Babie i jej łopatowate graby. Nigdy się nią nie pobawiłam. Spędziła lata w swoim pudełku, aż do wczoraj, gdy przypadkiem wyciągnęłam ją z szafy i odkryłam w niej klona Betty.

Jaki z tego morał? Klony są dla dorosłych. Po latach, dla zbieraczy będą może kolekcjonerską ciekawostką, ale nie kupujcie ich swoim dzieciom ;D

czwartek, 19 grudnia 2013

Tutorial (część pierwsza): Restauracja Lalkowych Włosów


Tutorial jest obszerny, więc podzieliłam go na dwie części: restauracyjną (regeneracja włosów i odtwarzanie przedziałka) i stylizacyjną (którą opublikuję w kolejnym poście). Wszystkie zawarte tu porady dotyczą odnawiania lalek Barbie z ery Superstar, które posiadają saranowe włosy i wyłącznie tych lalek. Jeżeli jesteś osobą niedoświadczoną w restaurowaniu lalek, przeczytaj tutorial w całości, najlepiej dwa razy zanim zaczniesz coś robić ze swoimi lalkami.

Mam wiele talentów, ale niestety dydaktycznego jestem pozbawiona do tego stopnia, że sama o tym wiem ;) Jeżeli opisałam coś w sposób niezrozumiały, chętnie odpowiem na dodatkowe pytania :)



Regeneracja Włosów

Co będzie nam potrzebne?
- mydło do odplamiania – idealne żeby przywrócić czystość lalkowym włosom (użyteczne też do czyszczenia samej lalki)


Mydło, które polecam. Użyteczne również w praniu zszarzałych lalkowych ubrań.
- szampon - wszystko jedno jaki, lepiej z silikonami.

- płyn do płukania tkanin -  płyn wychodzi jak woda, dlatego używam najtańszego płynu z Carrefoura, w wersji białej. 

- miękka szczoteczka do zębów

- zmywak z gąbką

 - mały grzebień

- wykałaczki

- miseczka

Regeneracja krok po kroku:

1.Włosy weteranki zanurzamy w płynie do płukania tkanin nalanego do miseczki. Proporcje 2/1- czyli dwie nakrętki płynu na jedną wody. Na jak długo? Ja na ogół zostawiam lalkę w płynie na całą noc. Nie ma sensu myć lalki wcześniej. Póki włosy nie są zmiękczone brud i tak nie puści do końca.

2.Wyciągamy lalkę z kąpieli i myjemy włosy (a przy okazji lalkę) mydłem odplamiającym i szamponem. Jeżeli zabrudzenia nie schodzą, pomagamy sobie szczoteczką do zębów (miękką) i zmywakiem. Można też natrzeć oporne, zabrudzone włosy (lub brud na twarzy) mydłem odplamiającym, zostawić na minutę lub dwie i wtedy zmyć. Czasem trzeba coś wyskrobać wykałaczką - np brud z kącika ust.


3. Polewamy włosy naprzemiennie 'prawie wrzątkiem' w kierunku od góry do dołu i zimną wodą z kranu.

4. Kiedy włosy przestygną wstępnie je rozczesujemy. Należy uzbroić się w cierpliwość i robić to delikatnie nawet jeżeli włosy wyglądają jak jeden wielki kołtun. W przeciwnym razie powyrywamy lub uszkodzimy włosy.

Cztery BARDZO istotne uwagi:

- Wrzątek bez zastrzeżeń nadaje się wyłącznie do naprawy włosów saranowych. Kanekalon wymaga odmiennego i delikatniejszego traktowania.

- Bardzo zniszczone lalkowe włosy mogą wymagać kilku sesji namaczanie w płynie, wrzątekowania, znów namaczania, znów wrzątekowania i tak do skutku, póki włosy nie zaczną błyszczeć.

- Zanurzenie twarzy lalki w płynie do płukania pomoże odczyścić twarz z kurzu (niemożliwego do usunięcia mydłem) i odświeży kolor makijażu, jednak w przypadku lalek z lat 70-tych i początków 80-tych trzeba być b. ostrożnym. Zbyt długie przetrzymywanie w płynie może wyssać czerwony barwnik (który nie jest stabilny) i z czerwonych ust zrobią nam się żółte

- Jeżeli lalka jest opalona, długie przetrzymywanie twarzy w płynie rozjaśni nieco główkę. Bywa to użyteczne, kiedy główka odstaje kolorem od ciała (jest ciemniejsza), ale w każdym innym przypadku kończy się tragedią. Dlatego jeżeli przetrzymujemy lalkę w płynie bardzo długo, lepiej moczyć same włosy i nie zanurzać twarzy w płynie.


Przedziałek

Lalki które kupujemy na pchlich targach czy na allegro, to zwykle lalki, którymi bawiły się dzieci, czesały ich włosy grzebieniami i szczotkami, robiły im kucyki, koki, warkocze i różne inne rzeczy... W efekcie włosy tych lalek utraciły nie tylko loki i połysk, ale też inną niezwykle ważną dla aparycji lalki rzecz: przeplot przedziałka, który zwyczajnie rozplótł się skutkiem użytkowania lalki. Czy warto się z tym męczyć i przedziałek odtwarzać? Warto. Jeszcze jak warto! Odtworzenie przedziałka jest wprawdzie pracochłonne, ale ujmuje każdej, nawet najbardziej zniszczonej lalce sto lat :) 


Lalka przed (z lewej) i po odtworzeniu przedziałka (z prawej)

 Lalka bez przedziałka oraz ta sama lalka z odtworzonym przedziałkiem. 

I na zachętę jeszcze kilka zdjęć lalek, które odzyskały swoje przedziałki:









Nie każda lalka ma przedziałek, więc nie każdej trzeba go naprawiać. Lalki które od nowości miały na głowie koki, lub wysokie kucyki( np Pink & Pretty, Loving You) nie mają przedziałków, tylko jednolity root nad czołem. O taki:


Pink&Pretty - lalka bez przedziałka

Czasem tego, czy lalka oryginalnie miała przedziałek czy nie, nie da się stwierdzić nawet po zidentyfikowaniu modelu. Np lalki Crystal 1983 występowały w różnych wersjach, z których jedna miała przedziałek, a druga nie. Jak sprawdzić czy nasza weteranka powinna mieć przedziałek? Sprawdzamy dziurki rootu, szukając układu następującego ( tu przepraszam, ze jakość moich rysunków ;D)

Root przedziałka u Superstar Barbie


Rysunek przedstawia rzut z góry na głowę lalki. Punkciki to dziurki, które zobaczylibyśmy, gdybyśmy wyrwali lalce wszystkie włosy. To, że lalka powinna mieć przedziałek  rozpoznajemy po dwóch równoległych liniach rootu idących przez środek głowy (zaznaczone na czerwono). Jeżeli więc znajdziemy podobną strukturę rootu we włosach naszej lalki, to znaczy, że bez odtworzenia linii przedziałka, lalka niestety nie będzie wyglądać jak nówka. 


Jak odtworzyć przedziałek? W trzech krokach:


Odtwarzanie przedziałka - krok pierwszy
Raz. Po wstępnym rozczesaniu włosów, najlepiej jeszcze na mokro, igłą, wykałaczką, szydłem lub czym tak komu wygodnie rozgarniamy włosy na dwie strony (chodzi o włosy z dwóch zaznaczonych na poprzednim rysunku na czerwono równoległych linii rootu). Pomiędzy rozgarniętymi w ten sposób włosami powinien ukazać nam się kompletnie łysy pasek. Wiem, że tłumaczę okropnie, więc dodatkowo: zdjęcie.


Root przedziałka u lalki Fashion Play - po rozgarnięciu włosów na dwie strony. 
Na zdjęciu widać włosy rozgarnięte na dwie strony. W środku łysy pas. Przedziałek u tej konkretnej lali kończy się na czubku głowy. 





Odtwarzanie przedziałka - krok 2
Dwa. Bierzemy pasemko włosów  z jednej strony, pasemko włosów z drugiej strony i krzyżujemy. Potem następne i następne, stopniowo zakrywający łysy pas. Zaczynamy od czoła a kończymy tam, gdzie kończy się root przedziałka. U  większości lalek będzie to gdzieś w połowie głowy, ale np u lalek My First 80 i 82  root przedziałka kończy się aż na karku, bo przedziałek tych lalek idzie przez całą głowę rozdzielając całość włosów na dwa śmieszne kucyki ;D

Uwaga: należy przeplatać jak najdrobniej. Oryginalnie do przeplotu wydzielano pasemka włosów dużo mniejsze niż pojedyncze pasmo rootu! Wystarczy spojrzeć na nieużywane Superstary. Im mniejsze pasemka, tym więcej roboty, ale też efekt lepszy!


Dla porównania: przedziałek, który przeplotłam w pośpiechu i byle jak oraz taki, który przeplotłam sumiennie:



Przeplatanie przedziałka - duże pasma przeplecione byle jak 


Przeplatanie przedziałka - pasemka drobne jak igiełki
Trzy. Co przepletliśmy, utrwalamy nad parą, taką z zastawionego czajnika. Kilkadziesiąt sekund wystarczy. Nie utrwalajcie przeplotu zanurzając włosy we wrzątku - woda obciąży włosy i może popsuć to, nad czym męczyliście się przez ostatnią godzinę ;)

Uff.. w ten sposób dobijamy do końca części restautracyjnej. Po wymoczeniu, wymyciu, nabłyszczeniu włosów oraz odtworzeniu przedziałka, z tego co na zdjęciu po lewej powinno wyjść nam mniej więcej to co na zdjęciu po prawej - lalka gotowa do stylizacji :)




Przed i po

czwartek, 21 listopada 2013

Rzęsy mojej Fleur spłynęły do zlewu

Dzień w którym moja matka postanowiła wykąpać moją pierwszą Fleur (a była to Bermuda) był tragiczny. Wspomnienie widoku pięknych rzęs ześlizgujących się po lalkowej twarzy i znikających w odpływie zostanie już ze mną na zawsze.

Nigdy nie szalałam za rywalkami Barbie. Diany, Petry, Kariny ani Betty nie rozpalały mojej wyobraźni. Jak dobrze nie byłoby wykonane, czułam, ze brakuje im tego, co najważniejsze - urody. Był jeden wyjątek i była nim Fleur. Była to lalka tak od Barbie odmienna, tak innowacyjna w swoim podejściu do tego, czym ma być lalka przedstawiająca dorosłą kobietę, że nigdy nie spojrzałam na nią jak na substytut Barbie, jej brzydszą siostrę czy tańszą alternatywę.

Fleur jest moją drugą wielką miłością. Była jedyną poza Barbie lalką, która opanowała moje pragnienia, jedyną o której marzyłam po nocach i do której zdjęć w katalogach wzdychałam.

Wysyp wspomnień o Fleur wywołał u mnie wpis na blogu "Fleur Makes Your Dreams Come True!" pt. Dzieciństwo z Pewexu - wpis oraz zdjęcia Fleur Amazonki, która popatrzyła na mnie z ekranu komputera swoimi wielkimi, okrągłymi oczami.

Fleur Amazone, była moją drugą, ulubioną i najpiękniejszą Fleur jaką posiadałam. Oto i ona we własnej osobie:


Moja Amazonka stoi w kontrapoście, co dla 'zdrowej' Fleur jest niewykonalne. Przez złamany staw biodrowy, jej lewa noga lata luzem. Włosy załapały trochę filcu. Poza tym jest nieźle.

Po tym jak rzęsy mojej pierwszej Fleur spłynęły do zlewu, a włosy zmieniły się w babciny moher, zaczęłam marzyć o nowej lalce. Obiecałam sobie wtedy, że ten nowej lalki nie zniszczę. Ponieważ zawsze miałam dar wyłapywania tego, co szkodzi lalkom, a ponadto uważnie śledziłam losy Fleur moich koleżanek (te lalki po dwóch tygodniach zmieniały się w rupiecie) zrozumiałam, że Fleur jest delikatna i zniesie dużo mniej niż Barbie. Gdy ta nowa  Fleur (a była nią właśnie Amazonka) zjawiła się u mnie, wiedziałam, że są rzeczy, których pod żadnym pozorem nie wolno: dotykać jej rzęs, moczyć lalki wodą, czesać jej włosów oraz (co było najbardziej karkołomne) dawać jej do zabawy moim koleżankom. Nawet dziś jestem z siebie dumna, że lalka zachowała się w tak dobrym stanie :). Całe szczęście, że nie wiedziałam jako dziecko, że aby zachować idealny stan Fleur, w zasadzie nie powinnam w ogóle dotykać jej włosów, bawić się nią i najlepiej nie wyjmować z pudełka. Niechybnie bym tego wszystkiego zaniechała ;D

Jestem pewna, że gdzieś tam w otchłaniach lalkowych szaf mam wszystkie oryginalne akcesoria: także szpicrutę i czapeczkę, których brakuje na zdjęciu. Nie mam tylko znaczka, który był w pudełku wraz z lalką i  można było przypiąć go sobie do bluzki. Nosiłam go, nosiłam... aż zgubiłam. 



Idąc po nią do Pewexu, marzyłam o innej Fleur: Tenisistce. Ale ponieważ Amazonka bardzo Tenisistkę przypominała (podobny, jeżeli nie ten sam kolor włosów), rychło uporałam się z żalem.  Po przyjściu do domu i obejrzeniu zdjęć, które znajdowały się z tyłu pudełka, zapałałam nowym pożądaniem, tym razem do Fleur JazzBallet. Nie opuszczało mnie ono latami.

Nie zbieram Fleur. Nie skupuję jej miniaturowych, realistycznych mebelków ani  prześlicznych, kolorowych ubranek. Kolekcjonowanie wszystkiego co wydał Mattel w latach 1977- 1987 oraz wybranych okazów z lat 1987 -1993, to zdecydowanie wystarczające wyzwanie dla przestrzeni życiowej i portfela. Ale mam takie marzenie: kiedyś nadarzy się okazja i zjawi się u mnie Tenisistka, albo JazzBallet, albo może ta przepiękna opalona lalka, która siedzi na leżaku na jednym z promocyjnych zdjęć? Chyba najlepsze byłaby jednak Tenisistka. Przyjdzie w swoim cudnym, zielonym pudełku, z którego tym razem nigdy jej nie wyjmę. Będę się na nią patrzeć i patrzeć godzinami podziwiając jej śliczną, sympatyczną buzię :)

Fleur Tenisstar 

poniedziałek, 18 listopada 2013

Historia Zimnej Blondynki


Jako dziewczynka preferowałam lalki seksowne (albo raczej takie, które jako seksowne identyfikował mój przesiąknięty latami osiemdziesiątymi dziecięcy umysł).  Fascynowały mnie bohaterki w duchu Famme Fatale, kobiety zepsute i wyrafinowane, a gdy wchodziłam do Pewexu moją uwagę ściągały lalki wiodące życie rockendrolowe i zawadiackie, jeżdżące na nartach sportsmenki, huśtające się na lianach dzikuski albo jaskrawo wymalowane ladacznice. Barbie w kopiastych sukniach, w falbankach i kwiatach interesowały mnie marginalnie. Do delikatnych piękności pokroju  Dream Glow czy Peaches’n’Cream oraz innych królowych balu zapłonęłam miłością znacznie później. Właściwie była tylko jedna lalka z tych ‘wyjściowych’, która poruszała moją wyobraźnię : Magic Moves.

Nigdy nie widziałam Magic Moves na półce Pewexu. Nie  miała jej żadna z moich koleżanek. Niemniej uważałam Magic Moves za lalkę seksowną. Była to też lalka, o której marzyłam najmocniej. Moje wyobrażenie o niej wzięło się z małego zdjęcia w równie malutkim katalogu Mattela. Stała tam w błękitnej etoli i przeczesywała swoje hollywoodzkie loki. Nawet na tym małym obrazeczku dało się dojrzeć piękne, niebieskie cienie na jej powiekach, a potem dopowiedzieć powłóczyste rzęsy i zimne spojrzenie równie zimnej blondynki. 


Magic Moves Barbie - zdjęcie promocyjne

Lalkę kupiłam jako dorosła osoba. Nie będę pisała, że spełniłam po latach swoje marzenia, bo w moim odczuciu, kupowanie w wieku dorosłym tego, o czym marzyłam  w dzieciństwie, to tylko namiastka, odległe echo radości, której doznałabym gdyby lalka pojawiła się u mnie we właściwym czasie. Dość, że nie wiem czy czułam się kiedyś bardziej zawiedziona lalką niż w dniu, w którym Magic Moves do mnie przyjechała… 
 Wyjęta z pudełka Magic Moves wygląda tak:

Magic Moves 1985, Taiwan -  fryzura 'pudełkowej' lalki

Ta Magic Moves była śliczną, sympatyczną dziewczyną, ale nie miała na głowie nawet śladu loków obiecywanych na pudełku. Co gorsza,  nie miała też nic z Famme Fatale :D Jej okrągłe oczka zerkały na mnie wesoło, a  różowiutkie usta uśmiechały się dziewczęco. Lalka wróciła do pudełka, a ja do myśli, że wyobraźnia bywa jednak znacznie ciekawsza niż rzeczywistość.


I oto parę lat później, natknęłam się na jakże obiecujące zdjęcie. Było to zdjęcie Magic Moves, konkretnie, jej wersji z Filipin, określanej jako ‘low color version’. Nie wiem, czy ‘low’, czy jednak ‘high’, bo choć usta lalki były bardzo blade, a włosy bardzo jasne, to  powieki były dokładnie tak błękitne, jak te które sobie wyobrażałam ślęcząc nad mattelowskim katalogiem. Tak! To  była moja Magic Moves. Taka jak ją sobie wymarzyłam!  Góra po dwóch tygodniach lalka była już u mnie :D 

Magic Moves 1985, Filipiny - używana, czesana lalka

Porównanie Magic Moves z Filipin ( z lewej)  i Taiwanu (z prawej)
* lalka z Taiwanu w moich lokach 

Dziś moja wymarzona Zimna Blondynka  mieszka sobie u mnie w najlepsze i zapomina o swojej przeszłości :)



niedziela, 17 listopada 2013

Ulubiona


Masz ulubioną Barbie? –  to pytanie które zbieracze lalek często zadają sobie nawzajem, choć naprawdę rzadko sami potrafią na nie odpowiedzieć. Serca kolekcjonerów są namiętne, ale bywają też wyjątkowo zmienne. Ilekroć mam napisać, że jakaś lalka jest moją ulubioną, czuję, że powinnam opatrzyć to dopiskiem: moja ulubiona obecnie, w niedzielę, 17-tego listopada 2013, o godzinie 16:15.

Lubię blondynki. Tak, to ja, ten dziwny typ kolekcjonera, którego najbardziej nie fascynują wcale lalki niezwykłe i egzotyczne, rzadkie okazy ciemnowłosych i czarnoskórych koleżanek Barbie, ogniste rudzielce ani azjatyckie księżniczki, ale najzwyklejsze, nudne blondynki, których wszędzie pełno. Moja ulubiona Silkstone, to blondynka Dephine, ulubiona Fashion Royalty to Poésie Sans Couleur - jasnowłosa Vanessa, Dynamite Girl – Eltin z 2008 o włosach białych jak śnieg. Monsterka? Siwa Calssroom Frnakie sprzed dwóch lat. Nawet wśród My Scene moją ulubienicą była blondynka. A ulubiona Barbie?

Cóż… W pierwszej połowie latach 80-tych Barbie była jedna. Manifestowała się tylko pod różnymi postaciami. Miała wiele wcieleń, ale zawsze tą samą twarz. Czego by nie robiła, w co by się nie ubrała, była to zawsze ta sama osoba. Miała łagodną, naiwną twarz kogoś, kto nie skrzywdziłby muchy. Tę twarz zdobił uśmiech, ale w tym uśmiechu było coś niepewnego. Gdy bawiłam się Barbie, nigdy nie sprawiało mi problemu wyobrażenie sobie, że jest ona smutna, albo zła, albo zmartwiona, albo że płacze rzewnymi łzami. Myślę, że tajemnicą sukcesu jej uśmiechu (czy to, swoją drogą, nie jedyny raz, kiedy uśmiechnięta lalka zrobiła furorę?) było właśnie to, że był tak neutralny.

Patrząc na jakąkolwiek Barbie z tamtych lat  widzę wszystkie inne. Gdy mam przed oczami wiele - widzę jedną.  Nie umiałabym wybrać ulubionej lalki, a gdybym musiała zostawić sobie tylko jedną i rozstać z resztą,  myślę, że zatrzymałabym pierwszą z brzegu. Niemal każda Barbie ery Superstar, którą biorę do ręki, staje się na moment moją ulubioną.  

Ilustracyjny spis moich ulubienic z różnych lalkowych linii. Niedziela, 17-sty listopada, godzina 16:25 ;) Zdjęcia promocyjne.

2008 Wu Event: the Dynamite Girls - Eltin (platinum)

Monster High Classroom Frankie Stein

2005 Atelier collection: Vanessa Perrin Poésie Sans Couleur - FDQ exclusive


Silkstone Barbie Delphine 2000

czwartek, 14 listopada 2013

Dream Date PJ

Powiedziało się Barbie, trzeba powiedzieć i PJ :D

We wpisie o My First Barbie 1980 napisałam, że rok 1989 to pretendent do tytułu najmniej lubianego przeze mnie roku w historii Barbie lat 80- tych. Lata 1982 i 1983 startują w innej konkurencji - mojego ulubionego roku w całej Barbiowej historii, a może i ulubionego roku XX stulecia ;) Jakoś wtedy po raz pierwszy zobaczyłam Barbie. Lalka musiała zrobić na mnie naprawdę piorunujące wrażenie, bo choć byłam wtedy bardzo mała, dokładnie wszystko zapamiętałam: blond włosy, błękitne oczy, proste rączki, charakterystyczne dla lalek Fashion Play, a nawet palczaste stópki, o których przez kolejnych kilka lat wszystkim opowiadałam i byłam bardzo zawiedziona tym, że moja pierwsza Barbie, kupiona cztery lata później, nie miała takich. Ale wracając do mojego ulubionego roku... Czego to wtedy nie wypuszczono:  Crystal Barbie, Twirly Curls Barbie, Fabulous Fur Barbie, Sweet Rose PJ, Tracy Bride, Loving You Barbie, Irish DOTW... Długo by wymieniać. No i oczywiście  Dream Date PJ :)





Sporo kolekcjonerów, zapytanych o najładniejszą lalkę lat 80-tych, wybiera właśnie Dream Date PJ. Ja nie umiałabym wybrać ulubionej lalki, a gdybym musiała, to byłaby to jednak pewnie jakaś lalka z moldem Superstar. Ostatecznie to lalka z twarzą Superstar była moją pierwszą miłością :) Tak czy siak Dream Date PJ jest przepiękna. Przy czym, gdyby wszystkie egzemplarze tej lalki (jakimś cudem) uległy zniszczeniu i nie przetrwało ani jedno zdjęcie zrobione przez kolekcjonerów (jeszcze większym cudem) , a zachowało się tylko promocyjne zdjęcie widniejące z przodu pudełka, ktoś mógłby w przyszłości zachodzić w głowę, co wszyscy widzieli w tej lalce ;p

Dream Date PJ- zdjęcie promocyjne

 Zawsze zastanawiało mnie dlaczego lalka na obwolucie jest tak zupełnie niepodobna do tej w pudełku. Nigdy nie widziałam PJ choćby przypominającej tę z promocyjnego zdjęcia.




Ucieszyłam się, że Dream Date Barbie dotarła do mnie w opłakanym stanie i mogę ją bezkarnie przestylizować. Zaraz wyjaśnię dlaczego.

Kiedy ogląda się Dream Date w pudełku jest się przekonanym, że włosy lalki związane są gumką jak włosy wielu innych lalek. Tak nie jest.


Może nie bardzo widać to na zdjęciu, ale włosy ujęte są okrągłym, plastikowym zabezpieczeniem. Po latach trzymania pozycji narzucanej przez osłonkę, trzeba by wylać na te włosy sporo wrzątku, aby przestały wyglądać na zebrane w kucyk ;)



Dodatkowym bonusem osłonki jest to, że w pudełku nie starcza miejsca na samą lalki i w efekcie często widuje się PJ  z twarzami rozpłaszczonymi na szybce (tak jak moja), albo wręcz zgniecionymi (jeżeli na pudełku leżało kilka innych pudełek).

Damy z serii Dream Date ( i innych wydań z tą serią związanych)  były pakowane  w charakterystycznej 'Dream Datowej' pozie: z lewą ręką przy twarzy, prawą opartą na biodrze. Dotyczy to Frühlingszauber Barbie, 1983, Dream Date z konwentu w Seattle w 1989, a także lalek z giftsetu Barbie&Friends. Oto i poza:



Nie jestem w stanie zniszczyć pudełkowej fryzury, która mimo mankamentów jest dla mnie świętością. Dlatego PJ może tylko zazdrościć Barbie wizyty u fryzjera i dumnie obnosić swój kultowy kucyk ;) Może kiedyś trafi do mnie jakaś wymęczona Dream Date PJ, którą będę mogła uczesać jak mi się podoba :)





Dream Date Barbie




Ok, tak się z niej cieszę, że aż poświęcę jej wpis :D

Jakoś tak jest, że do pewnych lalek mam szczęście a do innych nie. Niektóre modele ciągną do mnie stadami, choć wcale ich nie szukam. Inne, nie aż tak znowu rzadkie, każą na siebie czekać latami. Tak było z Dream Date Barbie.

W mojej kolekcji od niedawna jest  Frühlingszauber Barbie i od wielu już lat Dream Date 30 Years Barbie  Anniversary. Mam nawet śliczną PJ z tej serii. Ale tej podstawowej, takiej 'po prostu Dream Date Barbie' kompletnie się do mnie nie spieszyło. Nie pamiętam już tych wszystkich przegranych aukcji, tych wszystkich aukcji przegapionych i tych wszystkich niebywałych okazji, które uciekły mi sprzed nosa...

No i wreszcie dwa dni temu przybyło do mnie w paczce takie coś. Piękna Dream Date wyprodukowana  w 1983 na Taiwanie.




Lalka obrabowana i przykurzona. Włosy w nieładzie, ale bez ubytków i... gorący klej w tych włosach. Ciężko opisać moją radość, gdy razem z nią w pudełku znalazłam oryginalną bluzeczkę z cekinami, buciki, a nawet oryginalną ulotkę od lalki! Spódniczki nie było, ale spódniczkę miałam już wcześniej. Jak to się pięknie wszystko złożyło!

Dziś po ciepłym kleju nie ma już ani śladu, a ja mam taką oto lalkę: :)