Ok, tak się z niej cieszę, że aż poświęcę jej wpis :D
Jakoś tak jest, że do pewnych lalek mam szczęście a do innych nie. Niektóre modele ciągną do mnie stadami, choć wcale ich nie szukam. Inne, nie aż tak znowu rzadkie, każą na siebie czekać latami. Tak było z Dream Date Barbie.
W mojej kolekcji od niedawna jest Frühlingszauber Barbie i od wielu już lat Dream Date 30 Years Barbie Anniversary. Mam nawet śliczną PJ z tej serii. Ale tej podstawowej, takiej 'po prostu Dream Date Barbie' kompletnie się do mnie nie spieszyło. Nie pamiętam już tych wszystkich przegranych aukcji, tych wszystkich aukcji przegapionych i tych wszystkich niebywałych okazji, które uciekły mi sprzed nosa...
No i wreszcie dwa dni temu przybyło do mnie w paczce takie coś. Piękna Dream Date wyprodukowana w 1983 na Taiwanie.
Lalka obrabowana i przykurzona. Włosy w nieładzie, ale bez ubytków i... gorący klej w tych włosach. Ciężko opisać moją radość, gdy razem z nią w pudełku znalazłam oryginalną bluzeczkę z cekinami, buciki, a nawet oryginalną ulotkę od lalki! Spódniczki nie było, ale spódniczkę miałam już wcześniej. Jak to się pięknie wszystko złożyło!
Dziś po ciepłym kleju nie ma już ani śladu, a ja mam taką oto lalkę: :)
Piękna jak sen! Aż nierealna! To wspaniałe, że wreszcie zawitała do Ciebie. Czeka ją zasłużona emerytura :)
OdpowiedzUsuńŁeeee to na bank nie ta sama! Ściemniasz aż się kurzy z monitora!
OdpowiedzUsuń...
...
Nie, no żartuje oczywiście!
Jak zwykle cudne przywrócenie do życia! Gratki!
Mamma mia! Przepiękne zdjęcia. Na tym szarym tle jaj suknia, włosy i ogorzała cera wyglądają tak soczyście, że aż chce sie taką samą!
OdpowiedzUsuńNiesamowite, Wow......jestem pod wrażeniem, lalka jak nowa :-)
OdpowiedzUsuń...o matko bosko lumpowsko, ja nie mogę ale cudo! Szok, zazdrość i ślinotok to emocje i czynności towarzyszące mi w czasie oglądania tychże fotek...
OdpowiedzUsuń