Fabryki Mattela na Filipinach znajdowały się w pobliżu
Manili - stolicy archipelagu. Zakład w Cainta produkował stroje i akcesoria dla
lalek. Zakład w Pasing lalki i ubranka.
Pracownicy fabryk Mattel strajkowali. Przed rokiem 1981 miało miejsce 5 strajków, z
czego w największym uczestniczyło 3000 osób. Protest dotyczył naruszenia przez
firmę początkowej umowy o wynagrodzeniach.
Strajkujących wyrzucono z fabryki siłą.
W grudniu 1987 roku Mattel postanowił zamknąć zakład w Cainta i przenieść całą produkcję do Pasing. Zwolniono
1850 pracowników. W odpowiedzi
zastrajkowali pracownicy Pasing. Strajk rozpoczął się w czwartek 21 stycznia. W
poniedziałek Mattel zamknął również zakład w Pasing. Pracę straciło 2200 osób.
Ponieważ fabrykę w prowincji Taishan na Taiwanie zamknięto
już w 1987 roku, cała produkcja została przeniesiona do Chiń i Malezji, gdzie
koszty pracy i materiałów były mniejsze.
Firma tłumaczyła swoją decyzję niechęcią związków zawodowych
do ustępstw. W ciągu poprzednich dwóch lat zyski Mattela spadły. Widziano
potrzebę drastycznego cięcia kosztów, a także, jak sądzę, automatyzacji
produkcji.
Nigdy więcej nie wyprodukowano już Barbie ani w Pasing ani w Cainta.
O tym wszystkim dowiedziałam się już jako osoba dorosła.
Jako dziecko zauważyłam , że około 1987 roku z pleców lalek bezpowrotnie
zniknęła sygnaturka ‘Made in Philippines’ ,
a same Barbie zmieniły się nie do poznania. Ich makijaże straciły na
delikatności, miałam nieprzyjemne wrażenie,
że lalkom urosły twarze - niewątpliwie urosły
im loki, oczy i usta. Przepadły gdzieś
pierścionki z diamencikiem, wąskie szpileczki i śliske włosy z błyszczącego saranu. Finezyjna,
ulotna moda pierwszej połowy lat 80-tych zniknęła z lalkowych szaf, wyparły ją przysadziste różowe suknie (równoważące
obfitość fryzur) i dyskotekowe przyodziewki
we wszystkich odcieniach neonów.
Kochałam lalki z Filipin na zabój, rok w rok wyglądałam ich
powrotu. Jeszcze w 92 roku wierzyłam, że
mogę znowu ujrzeć na sklepowych półkach ich subtelne twarze i delikatne, jakby
rozwodnioną farbą malowane oczy.
W dzieciństwie nie rozumiałam kapitalizmu. Moją wizję świata
kształtował inny system. Pamiętam, że napis ” Made in Philipines” na plecach
mojej pierwszej Barbie wzbudził we mnie konsternację. Byłam pewna, że Barbie produkowane są w USA.
Kiedy zobaczyłam filipińską sygnaturkę
najpierw bardzo się zdziwiłam, a potem wyobraziłam sobie, że Filipiny to
raj na ziemi, lalki leżą tam na ulicy, a każdy kto tam mieszka ma ich całe rodziny.
Gdyby ktoś powiedział mi wtedy, że lalka Barbie kosztuje więcej niż miesięczne wynagrodzenie ludzi zatrudnionych w
fabrykach na Taiwanie czy Filipinach, nie uwierzyłabym.
Jakiś czas temu
natknęłam się w necie na wywiad z byłą pracownicą mattelowskiej Fabryki na
Tajwanie. Zanotowałam sobie 3 zdania:
"I'd never seen anything as beautiful as Barbie. I loved the dolls so much"
"I really miss my job."
"Barbie
was so precious at that time since it was for export only. Besides, we
couldn't possibly afford a doll that cost more than our salary,"
Tak oto, rzecz odległa i tajemnicza, sprowadzająca się do
zmiany w estetyce lalek, stała się dla mnie czymś namacalnym. My kolekcjonerzy często roztrząsamy różnice w nadruku
barbiowych oczu, jakości użytego plastiku czy wrotowanych włosów. Niekoniecznie
dociera do nas, że za tymi zmianami kryły się wydarzenia całkiem prozaiczne,
nierzadko tragiczny czynnik ludzki.
![]() |
Barbie Fashion Play Cote d'azzur 1987 Lalka wyprodukowana na Filipinach (z lewej), ten sam model wykonany już w Chinach (po prawej) |
Dzięki Tobie zrozumiałam parę rzeczy i zrobiło mi się przykro. Nie miałam świadomości, że ludzie pracujący dla Mattela byli aż tak wykorzystywani. Dziękuję za ten mądry i rzeczowy wpis. Dobrze poznać druga stronę medalu.
OdpowiedzUsuńMyślę, że zasmuciło mnie to w ten sam sposób co Ciebie, gdy się dowiedziałam. To zawsze były dla mnie po prostu lalki, okazało się, że to co było dla mnie smutne, bo lalki się zmieniły było w istocie dużo smutniejsze. Przy czym, nie wiem, czy pracownicy Mattela byli aż tak bardzo wykorzystywani w porównaniu do innych firm. Mieli związki zawodowe ( teraz często nie ma nawet tego) i pracę którą lubili wykonywać. Natomiast było dla mnie wstrząsające, że tak z dnia na dzień zostali jej po prostu pozbawieniu.
UsuńDzięki za informację, też o tym nie wiedziałam... i pomyśleć, że choć ludzie tam pracowali, to ich nie było stać na taką lalkę, a ze cenę niewolniczej pracy, Mattel naliczał sobie krocie za lakę- pewnie do dnia dzisiejszego kompletnie nic się w tej kwestii nie zmieniło
OdpowiedzUsuńTeż podejrzewam, że generalnie, teraz lepiej nie jest. Świat poszedł w takim kierunku, że ciągle tylko obniża się koszty, a ludzi zastępuje maszynami. Na obronę Mattela (z tamtych czasów) mogę napisać, że dawał pracę 1/3 osób w tamtej okolicy. Zarobki były śmiesznie niskie jak na standardy amerykańskie, ale na Filipinach, to były sensowne pieniądze i dało się za nie żyć - tak przynajmniej wynikało z wypowiedzi tej kobiety, z którą wywiad czytałam. U nas też w połowie lat 80-tych najtańsza Barbie kosztowała chyba 1/3 przeciętnej pensji ;)
UsuńWartosc lalki przekraczająca miesięczną pensję? U nas w kraju było podobnie. może trochę lżej, ale jednak podobnie. Stąd w wielu nas zamiłowanie do kloników z dzieciństwa, ktore w pewnym stopniu zastępowały Barbie. I pamięć o tym, jak bardzo ta jedyna i prawdziwa była pożądana.
OdpowiedzUsuńJa do tej pory czuję się dziwnie, jak widzę na allegro zwłoki lalek ( 10 zł sztuka), które w moim dzieciństwie kosztowały fortunę :D Zastanawiam się i zastanawiam, ale szczerze, to nie znajduję obecnie żadnych dóbr luksusowych, które budziłyby takie emocje i były równie uniwersalne jak kiedyś Barbie...
UsuńJestem w szoku! Domyślałem się, że w fabrykach musi być ciężko i każda lalka przechodzi przez czyjeś ręce ale zamkniecie dwóch fabryk mną wstrząsnęło. Od dzisiaj będę zupełnie inaczej na nie patrzył.
OdpowiedzUsuńFakt, że zamknięcie drugiej z tych fabryk wygląda na zwykły, brzydki lockout, który choćby u nas w Polsce jest praktyką zakazaną ;/
Usuń