Mówi się, że lalka zaczyna liczyć się na rynku wtedy, kiedy doczeka się własnego klona. Mogę więc swobodnie napisać, że Betty Teen liczyła się.
Klona Betty Teen kupiłam pod koniec lat 80-tych w osiedlowym papierniku. Nie miałam pojęcia, że jest to klon Betty, zwłaszcza że imienia Betty nie znałam wówczas wcale.
Klon Betty odlany został z pustego plastiku, w Chinach. Zrobiono to niechlujnie. W swoich zapędach naśladowczych producent skopiował nie tylko pucułowatą twarzyczkę Betty, ale również jej kultową fryzurę a la owieczka. Włosy wrotwane są niezbyt gęsto, ale jak na klona, to jednak przyzwoicie. Trzeba też im przyznać, że nie sfilcowały się ani nie zmechaciły na przestrzeni lat.
Kupując tą lalkę widziałam ją tylko z daleka. Stała w pudełku ze znajomo wyglądającym napisem 'Babie', co prezentowało się mniej więcej tak:
Sukienka jest tylko w połowie autentyczna. Była bowiem tak tandetna, że moja Babcia zlitowała się nad tą nieszczęsną lalką i przeszyła rozchodzącą się w rękach kreację dodając zaszewki i falbankę. Ten kto wypuścił Babie, potraktował ją z całą powagą. Lalka nie tylko posiadała 'prawie własną' twarz i 'prawie własne' własne imię, ale również pudełko i promocyjne zdjęcie.
![]() |
Promocyjna Babie |
Z napisów na pudełku dowiadujemy się, że Babie jest lalką przeznaczoną dla młodszych dzieci. Możemy też poczytać o jej niesamowitych możliwościach artykulacyjnych. Wygląda na to, że lalka miała również numer seryjny, co sugerowałoby, że istniały też inne wersje Babie.
![]() |
Atuty Babie wyszczególnione na pudełku |
Przechodząc do samej lalki... Kiedy już przyniosłam ją do domu i lepiej jej się przyjrzałam, ciężko było mi zrozumieć dlaczego właściwie ją kupiłam ;) Pamiętam, że była dość tania. Spodobała mi się jej jasna cera oryginalnie, jak na tamte czasy, połączona z brązowymi włosami i ciemno-niebieskim spojrzeniem, a także fryzura, która przywodziła mi na myśl uczesanie aktorki grającej Lady Marion w serialu Robin Hood.
Jako dziewczynka musiałam być bardziej wrażliwa na tandetę niż teraz. Dziś lalka wydaje mi się znośna, ale wtedy po wyjęciu lalki z pudełka byłam zdruzgotana niechlujnością jej wykonania. Może to dlatego, że od tamtych czasów zdążyłam napatrzeć się na gorsze lalki, ale zapewne również dlatego, że jako dziecko nie zdawałam sobie sprawy z 'klonowatej' proweniencji Barbie. Ba, nie znałam nawet pojęcia podróby!
Słowem: zostałam oszukana.
Babie była podróbą pełną gębą, udawała tylko Betty Teen, skradła jej powierzchowność, ale nic więcej. Cała jej oprawa: pudełko, napisy, zdjęcie - to wszystko obiecywało coś lepszego, niż w swej istocie oferowało. Było dla mnie absolutnie nie do pojęcia, a jednocześnie czymś niezwykle przykrym, że lalka o zachęcających przecież rysach, jest tak brzydko wykonana...
Co mnie tak nieprzyjemnie zaskoczyło w Babie?
1. Łapki jak łopatki.
2. Niechlujny makijaż z plamą nad ustami oraz czerwona plama na czole, której nie widać, bo zasłaniają ją włosy.
3. Miejscami wystające na milimetr linie odlewów, o które przy odrobinie dobrej woli dałoby się pokaleczyć, krzywo przycięte stopy, włosy wydostające się przez otwór w szyi, plastik będący jakimś dziwnym konglomeratem cech, wydawałoby się, przeciwstawnych: topornie twardy, a jednocześnie podejrzenie przezroczysty...
Wstyd mi było za Babie i jej łopatowate graby. Nigdy się nią nie pobawiłam. Spędziła lata w swoim pudełku, aż do wczoraj, gdy przypadkiem wyciągnęłam ją z szafy i odkryłam w niej klona Betty.
Jaki z tego morał? Klony są dla dorosłych. Po latach, dla zbieraczy będą może kolekcjonerską ciekawostką, ale nie kupujcie ich swoim dzieciom ;D