wtorek, 4 marca 2014

Grzebania w śmietniku historia radosna

Kiedy byłam nastolatką, z bloku, w którym mieszkałam, wychodziłam klatką 'od piwnicy'. Nie powinnam była tego robić, bo piwniczna klatka była ciemna, straszna i ponura, ale po pierwsze tak było szybciej, a po drugie zawsze lubiłam straszne i ponure miejsca. Dodatkową atrakcją było to, że z klatki wychodziło się na placyk przed śmietnikiem, mnie zaś nawiedzały wówczas życzeniowe sny o tym, że na tym właśnie śmietniku znajduję całe pudło starych lalek Barbie... Sny zrozumiałe, jak sądzę, tylko dla pokolenia Pewexu, może nawet dla tego pokolenia typowe, kompletnie wówczas nieziszczalne.

Ale oto pewnego dnia, wychodząc jak co dzień do szkoły, na piwnicznej klatce, koło windy ujrzałam maleńki, zielony bucik, półbut w typie bucików Petry. Metr dalej leżał kolejny skarb - biała superstarowa szpileczka, a jeszcze dalej złota torebeczka... Trop zawiódł mnie pod sam śmietnik, zresztą niczego innego się nie spodziewałam, obawiałam się tylko, że zaraz się obudzę. Słowem wyjaśnienia - to były czasy gdy nie było ebaya ani allegro, w Polsce nie było nawet internetu. Tych starszych, wąziutkich superstarowych szpilek miałam jedną jedyną parę. Nie produkowano ich już i nie sprzedawano, a jeżeli czegoś nie było w sklepach, to nie było tego wcale.

Tamtego dnia opuściłam pierwszą lekcję. Jak wspomniałam, byłam wtedy nastolatką i jak to nastolatka bardzo przejmowałam się tym, co ludzie o mnie pomyślą. Miłość do lalek była jednak silniejsza, bo prawie wlazłam do wnętrze kontenera na śmieci  i wygrzebałam torbę, z której posypały się lalkowe łupy. Mimo żmudnych poszukiwań nie udało mi się niestety skompletować pary od zielonego bucika w stylu Petry, ani od białej superstarowej szpileczki. Zapewne poprzednia właścicielka je pogubiła. Znalazłam natomiast niebieskie  baletki. Od razu wiedziałam do kogo należały!


Kilka lat wcześniej bawiłam się u mojej starszej koleżanki szczątkami Fleur baletnicy w niebieskiej sukience. Lalka była przepiękną niebieskooką szatynką o aparycji Królewny Śnieżki. Baletki należały właśnie do niej. Żałowałam, że w śmietniku nie walała się sama Fleur (choćby w kawałkach), ale cieszyłam się, że będę miała chociaż baletki jako wspomnienie po niej.

Baletki lub raczej pointy leżały u mnie wiele wiele lat i nikt ich nie nosił, bo nie miał kto i nie miał do czego,  aż pewnego dnia trafiła do mnie Fleur niebieska baletnica. Przybyła z zachowanymi rzęsami, lekkim filcem na głowie oraz w rozlatującym się w rękach acz oryginalnym przyodziewku. Nie miała butów. Wtedy przypomniałam sobie o śmietnikowych baletkach. Ku mojemu rozbawieniu na stronie Felurdolls  znalazłam następująca notkę: Blue ballerina had blue pointe shoes to match, they are hard to find today.

Niech mi ktoś powie, że nie było warto włazić do śmietnika :D







13 komentarzy:

  1. Kiedyś wyrzuciłam do śmieci bardzo ważny klucz. Sprzątałam biurko i zgarnęłam go razem z papierami. Gdy się zorientowałam, to wór był już na dnie pojemnika. Nie patrząc na konsekwencje "zanurkowałam", ledwo wydobyłam wór i rozerwałam go. Z wyrazem szaleństwa na twarzy przetrząsałam śmieci w poszukiwaniu zguby... W pewnym momencie poczułam czyjś dotyk na ramieniu. Spojrzałam do góry i ujrzałam Pana Żula, który powiedział spokojnie: "Niech się pani tak nie śpieszy, co pani wyciągnie, to pani. Nikt tego nie zabierze". Bardzo żałuję, że nie widziałam wtedy swojej miny ;)

    Do rzeczy: jako dzieciak pieczołowicie zbierałam każdy skarb lalkowy- pojedyncze butki, torebki, paski... Wszystko, co kto zgubił, było moim skarbem. Ostatnią kiecuszkę dla barbiowej, znalazłam rok temu. Do dzisiaj, mam oczy dookoła głowy.
    Dla kogoś śmieć, a dla mnie... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Punkt dla Pana Żula za szarmanckość ;D Mi namiętność do lalkowych znalezisk chyba nigdy nie przejdzie, ale zawsze się zastanawiam, czy jest to namiętność właściwa naturze ludzkiej, czy po prostu przypadłość tych, którzy przeżyli 'wielki lalkowy głód' jako dzieci.

      Usuń
    2. niektórzy są głodni, inni to żarłacze, zdarzają się też sybaryci lalkowi - żadna klasyfikacja ani psychologiczne wywody na nic się zdadzą, gdy me oczy zachwycającą lalę zobaczą... ;D

      Usuń
  2. Nie każda historia mnie urzeka, ale jeśli tak, to jest to historia o cudownych znaleziskach ze śmietnika. Zwłaszcza, kiedy po latach okazują się brakującym ogniwem w jakimś komplecie. To takie rozczulające!

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękna ta historia o śmietniku !!! :)
    Należę do elitarnej ;) grupy Nurków Śmietnikowych :) . Pozyskałam w ten sposób bardzo dużo interesujących książek . Niestety na lalki nie trafiłam , więc śnią mi się po nocach kartony z lalczynymi zewłokami , ciuszkami i obuwiem ....

    OdpowiedzUsuń
  4. oj warta była :)))
    nigdy takiej lali nie miałam nawet w rękach ale jak boska :))P
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Ach jaka rzadkosc Ci sie trafila! Ja tez mialam kiedys takie marzenia... ale jedyne co mi sie przytrafilo to znalezienie cialka Barbie, bez glowy, zanim jeszcze dostalam swoja pierwsza Barbie. Jak ja zalowalam ze glowy nie ma, ile sie nachodzilam w tej okolicy szukajac glowy! Nie pamietam co sie z tym cialkiem stalo... do szkoly tez bym dla takiego skarbu nie poszla :D baletnica jest piekna, masz szczescie, to jedna z najbardziej poszukiwanych lalek Fleur... wspaniale zdjecia!

    OdpowiedzUsuń
  6. Już sama nie wiem na czym się skoncentrować - na historii czy na pięknych zdjęciach. Serce się cieszy, a buziak raduje że takie niesamowite wydarzenia mają miejsce w naszym życiu. I co z tego, że zdobycze są ze śmietnika? Archeolodzy znajdują bezcenne akcesoria w starych kloakach, a przez to ich wartość nie jest wcale mniejsza.
    A w to, że cuda sie zdazrają wierzę - bo przecież na zasadzie cudu zdobyłam Bild Lilli :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja kiedyś znalazłam na osiedlowym śmietniku siedzącą laleczkę, dobrze, że ktoś nie wyrzucił jej do kontenera... A sny o znajdowaniu lalek ma chyba każda dziewczynka, dla której posiadanie Barbie to cud :-D Twoja Fleur wygląda teraz, jak prawdziwa baletnica!

    OdpowiedzUsuń
  8. Podniosłaś mnie na duchu. Teraz mniej będę się przejmowała ludźmi, kiedy ze śmietnika będzie wystawać coś lalkowego.
    Zajrzałam tu przez przypadek i jestem pod wrażeniem Twojej wiedzy o lalkach. Chętnie będę zaglądać, choć barbiowatych nie zbieram, to kupuję czasem dla córki i wnuczek.

    OdpowiedzUsuń
  9. fleurka urocza a pantofelkowa historyjka trąci kopciuszkiem - boć i on musiał się nieźle utytłać w imię słusznej idei jaką miał być niezapomniany bal...

    OdpowiedzUsuń
  10. to sa piekne lalkowe historie! szkoda ze nie pisalas wiecej...

    OdpowiedzUsuń
  11. Pięknie piszesz aż chce się czytać.To również moje czasy też marzyłam o lalkach Barbie i Fleur.Ja jedynie znalazłam klocek z Lego i też mnie cieszył bo Lego też było po za moim zasięgiem.

    OdpowiedzUsuń